Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinke 22

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinke 22
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinke 22
- No dalej! – ponagliłam ją.
- Ależ nie będziecie mi niczego kupować za swoje pieniądze! – Wykrzyknęła zdenerwowana i odrobinę zakłopotana.
- A właśnie, że będziemy! To przez nas zniszczyły się twoje rzeczy! – stwierdziła stanowczo Marta.
Nie zważając na dalsze narzekania Jadźki, wpadłyśmy do sklepu, a przyjaciółka po chwili wahania, poszła za nami. Najpierw pobiegłyśmy do najbliżej stojących półek z różnymi torbami i torebkami. Wymalowana sprzedawczyni rzuciła nam zdziwione spojrzenie, ale zaraz wróciła do przerwanego wcześniej piłowania paznokci. Z Martą zaczęłyśmy oglądać torby. Ciągle pokazywałyśmy jakąś Jadzi, a ta tylko pytała ile kosztuje. W końcu zapytałyśmy przyjaciółki, która jej się podoba. Dziewczyna podeszła nieśmiało i po chwili wskazała na najtańszy produkt.
- Nie, nie! – powiedziałam i wzięłam z półki najdroższą, śliczną dżinsową torbę. – Moja przyjaciółka musi mieć wspaniałą torbę!
Na twarzy Jadzi pojawiły się rumieńce zakłopotania.
- Jaki kolor lubisz najbardziej? – spytała ją Martusia.
- Niebieski... – odpowiedziała rozcierając plamę po Coli.
Marta pociągnęła ją w kierunku stoisk z bluzami.
- Nie patrz na ceny, tylko wybieraj – przykazała jej.
Jadzia obejrzała wszystkie ubrania i wybrała błękitną bluzę z suwakiem i wyszytym na przedzie napisem „Number One”. Zniknęła w przebieralni.
- Wyglądas supel! – zawołał Alek, sprawca tego całego zamieszania. Przyjaciółka rzeczywiście wyglądała świetnie w niebieskim kolorze.
- Bierzemy ją! – pisnęła Marta.
Śmiejąc się radośnie, powędrowałyśmy zapłacić za zakupy, a chłopcy dreptali tuż za nami. Wzięła z domu pieniądze, więc mogłam zapłacić za torbę. Po wyjściu ze sklepu zauważyłyśmy, że w oczach Jadzi pojawiły się łzy.
- Jadziuś, co się stało? – Objęłam ją ramieniem. – Nie podobają Ci się nowe rzeczy?
Dziewczyna pokręciła głową.
- Są cudowne, ale... Jestem taka szczęśliwa. Och, jesteście kochane! – uścisnęła po kolei każde z nas.
Wróciłam na górę poinformować Mateusza i Adama, że wracamy do domu i żeby w spokoju wysłuchali cały występ i nie martwili się o nas.
- To był wspaniały wieczór – odezwała się Jadzia, gdy dołączyłam do nich i trzymając za ręce niesforne maluchy, poszłyśmy w stronę osiedla, na którym mieszkała.
- Tak, było świetnie – uśmiechnęła się szczerze Marta.
Poczułam spokój, ponieważ już wiedziałam, że jesteśmy na dobrej drodze, by zacząć przyjaźnić się we trójkę. Moje przypuszczenia potwierdziła Marta. Po odprowadzeniu Jadzi do jej bloku (niewielkiego czteropiętrowego, obsadzonego drzewami) powiedziała:
- Ta Jadzia jest bardzo fajna. Chyba ją polubiłam.
A ja pokochałam jeszcze bardziej moje przyjaciółki za to, że są takie dobre i mądre.
Po powrocie do domu przywitałam się ze Śnieżką i zastałam rodziców oglądających wspólnie „Titanica”.
„Romantyczny film” – pomyślałam i poczułam się jeszcze szczęśliwsza widząc, że tata otoczył mamę ramieniem i podał jej pudełko chusteczek. Film jednak potrafi zbliżyć.
Starając się im nie przerywać, wzięła Śnieżkę na ręce i po cichu weszłam do swojego pokoju. Przy zgaszonym świetle usiadłam na łóżku. Ze swoim psim przyjacielem na kolanach, zaczęłam rozmyślać jak wiele zmieniło się w moim życiu od wakacji. Jeszcze pięć miesięcy temu byłam załamana i czułam, że moje całe życie straciło sens. Nie miałam żadnego wsparcia, a dzisiaj otaczają mnie same przyjazne dusze. Kochający się na nowo rodzice, Śnieżka, niezastąpieni przyjaciele – Marta, Jadzia, Adam i najwspanialszy na świecie Mateusz. Przy tych osobach takie czarne charaktery jak Michał, czy Monika, stały się dla mnie nieistotne.
W każdej przeciętnej rodzinie ojcowie trzepali dywany, matki gotowały świąteczne potrawy i sprzątały, a dzieci musiały pomagać w tym całym zamieszaniu. Patrzyły na swoich rodzicieli, którzy co chwilę wykrzykiwali „Ciasto się przypala!”, „Jeszcze tyle do zrobienia, a Święta już za pięć dni!”. Córki i synowie musieli wspomagać rodziców w tych trudnych chwilach, co nie było oczywiście bezinteresownym działaniem. Wiadomo, że lepiej się nie narażać, bo Mikołaj, Dzieciątko, czy jak wiedzą już wtajemniczone, starsze dzieci, rodzice nie podarują niegrzecznej pociesze jej wymarzonego prezentu. Oj, żartowałam! Jasne, że to Mikołaj i Dzieciątko przynoszą prezenty!
Dom przy Lawendowej czternaście nie stanowił żadnego wyjątku od reguły i jego mieszkańcy także brali udział w przedświątecznej gonitwie. Nie wymagało się w nim aż tak pedantycznego ładu, ale tradycja to tradycja, a porządki przed Bożym Narodzeniem niewątpliwie się do niej wpisały. W poniedziałki, rodzice Pauliny pracowali zwykle do późna, ale by zdążyć ze wszystkimi sprawami, w tym tygodniu wzięli sobie urlop. Dziewczyna dobrze wiedziała, że nie chodzi tylko o nadchodzące święta, ale głównie o pragnienie nacieszenia się sobą. Wspólne szczęśliwe święta, jakich nie mieli w zeszłym roku.
W pokoju na piętrze sprzątała Paula, która była wprost naładowana pozytywizmem minionymi dni. Ostatni tydzień był dla niej rewelacyjni i nawet znienawidzone odkurzanie sprawiało jej wiele radości. Odkurzacz jeździł w te i z powrotem po niewielkim dywaniku leżącym na środku pokoju. Chodniczek był przedmiotem jeszcze ze starego domu w Oławie, więc pamiętał czasy, gdy zamiast sprzątać go, siedziała na nim bawiąc się lalkami. Zabawkowy wózek z usypiającą w środku Amelką, ulubioną lalką Pauliny, przejeżdżał po nim tak często, że kwiatowy wzór na środku wyblakł i zaczynał się gdzieniegdzie przecierać. Dziewczyna była tak przywiązana do starego towarzysza zabaw, że nie pozwoliła nawet mówić o zastąpieniu go choćby najpiękniejszym, nowiutkim chodniczkiem. Kiedy na poczciwcu nie było już najmniejszego pyłku, radosna istota zabrała się za sprzątanie szafy.
Podśpiewując piosenkę, którą grał zespół Samanthy w Krzyku, wyciągała po kolei wszystkie przedmioty. Wyjmując z jednej z półek zakurzony parasol zawadziła jego rączką o stos gazet zakrywających jakieś kolorowe pudełko. Odskoczyła i z regału posypał się różnobarwny deszcz czasopism, a z nim spadł i kartonik. Puzderko upadło na podłogę do góry dnem i dziewczyna, próbują je podnieść, niechcący wysypała całą jego zawartość. Z pudełka wysunęły się na zewnątrz wszystkie fotografie, jakie posiadała z dzieciństwa. Ze zdjęciami w rękach usiadła na dywanie, plecami opierając się o łóżko. Powoli przekładała małe prostokąciki.
- Babcia – szepnęła, gdy dotarła do fotografii, na której jako malutka dziewczynka, siedziała na kolanach starszej kobiety.
Matka Ewy, czyli jej babcia, zawsze wyglądała młodo. Na tym zdjęciu nie można jej było dać więcej niż czterdzieści lat, choć w rzeczywistości miała już grubo ponad pięćdziesiątkę. Czarne, nigdy nie farbowane włosy, opadały kaskadą na dość wątłe ramiona. Usta rozciągnięte w uśmiechu ukazujące rząd śnieżnobiałych zębów były ozdobą twarzy, która prócz ledwo dostrzegalnych kurzych łapek nie była nigdzie przeorana zmarszczkami. Jedynie oczy, tylko one ukazywały prawdziwe oblicze kobiety, która nie była już młoda i przeżyła wiele trosk. Największym ciężarem, który z pewnością znalazł odbicie w szarym, zasmuconym spojrzeniu, był jej mąż.
Dziadek Pauli był przystojnym mężczyzną, z pozoru ciepłym i kochającym. Po dłuższym poznaniu wychodziła na jaw jego inna cecha – egoizm, a także nałóg – alkoholizm. To połączenie nie wydaje się zbytnio pozytywne i musiało przynieść jakieś złe skutki.
Pewnego wieczoru dziadkowie byli na przyjęciu. Dziadek oczywiście się upił i zaczął się awanturować. Jego małżonka namówiła go by wrócili do domu. Chciała wezwać taksówkę, lecz mężczyzna uparł się by samemu prowadzić swojego starego garbusa. Reszta wydarzeń to codzienność, tragiczna codzienność polskich dróg. Bezmyślny pijany kierowca doprowadza do wypadku. Ze zderzeniem z ciężarówką, dużo mniejszy samochód osobowy, nie ma szans. Dziadek zginął na miejscu, gdyż zderzenie nastąpiło od strony kierowcy. Pasażerka doznała licznych obrażeń, ale przeżyła wypadek. Babcia trafiła do szpitala we Wrocławiu. Była w ciężkim stanie. Leżała nieprzytomna, a rodzice w tym czasie rozmawiali w jej sali z lekarzem.
- Pani matka – doktor zwrócił się do Ewy – ma nikłe szanse, ale jej organizm jest silny i może przezwyciężyć te wszystkie uszczerbki. Proszę być dobrej myśli! Niestety kierowcy nie udało się uratować...
- Henryk... – rozległ się chrapliwy, pełen rozpaczy głos, głos kobiety, która jakimś cudem się ocknęła.
Babcia Pauliny zmarła kilka dni po dowiedzeniu się o śmierci męża. Wolała odejść razem z nim niż walczyć. Ten egoistyczny alkoholik był mężczyzną jej życia. Ewa często sobie wypominała, że gdyby nie rozmawiała o śmierci ojca przy łóżku chorej, jej matka do dziś mogłaby żyć. Ale nie mogła przecież przewidzieć, że kobieta w ciężkim stanie tak szybko się przebudzi.
Bezmyślność ludzka nie ma czasem granic... Szkoda tylko, że inni także muszą przez nią cierpieć – niewinni w wypadkach samochodowych, ludność cywilna w czasie wojen. Niesprawiedliwość i bezmyślność jest tak ogromna, że pożera wiele ofiar.
Dziewczyna starła łzę, która powoli spływała po jej policzku. Zawsze była bardzo uczuciowa, a śmierć ukochanej „baby” przeżyła wyjątkowo silnie. Kiedy mama powiedziała jej, że "babcia odeszła do Bozi", wiele dni siedziała bezmyślnie wpatrując się w okno. Wróćmy już do teraźniejszości.
Z dołu dosłyszała jakieś kroki i czyjeś głosy.
- To pewnie Jadzia i Marta – pomyślała i zerwała się do uprzątnięcia powstałego kobierca zdjęć i gazet. Fotografię babci wsadziła ostrożnie do kartonu, niczym jakąś średniowieczną relikwię. Odstawiła stosik koło szafy i postanowiła dokończyć sprzątanie po powrocie z zakupów.
- Paulinko, przyszły po ciebie koleżanki – do pokoju zajrzała mama przepasana fartuchem z Knora. Miała te same szare oczy, ale jej dla odmiany tryskały pogodą ducha.
- Powiedz, że zaraz schodzę. Pójdę się tylko przebrać.
Włożyła niedawno kupione spodnie ze sztruksu i ciepły sweter. Przed zejściem na dół zajrzała jeszcze do łazienki. Nałożyła na usta truskawkową pomadkę ochronną i krem chroniący skórę przed zimnem. Za oknem nie było wielkiego mrozu, ale wolała nie ryzykować zniszczenia cery. Jedna z jej ciotek miała wieczne nienaturalne rumieńce na twarzy, które ponoć spowodował mróz. Próbowała się uśmiechnąć do własnego odbicia w lustrze, ale jakoś jej to nie wychodziło. Przed oczami miała twarz babci – jej piękny uśmiech i pochmurne oczy.
Jeszcze ze schodów zauważyła żartujące i wesoło gawędzące przyjaciółki. To wlało w jej serce odrobinę otuchy. „Babciu, wiem, że jesteś szczęśliwa i nie chce, żeby przez ciebie rozpaczała. Obiecuję, że będę się już cieszyć razem z tobą!” – już po chwili obdarzyła ciepłym uśmiechem swoje dwie najlepsze koleżanki. Paulina ubrała ciepłe buty i kurtkę. Wyciągnęła zza kołnierza kurtki swoje kasztanowe włosy, a w zielonych oczach błysnęły jej iskierki, które tak lubił Mateusz.
- Gotowe do podboju sklepów?
Dziewczęta przytaknęły i wyszły na ulicę. Zimowy krajobraz stracił nieco swojego uroku. Temperatura koło zera stopni Celsjusza doprowadziła do stopnienia dużej części puchowej pierzyny. Chodniki pokryła szara plucha, a w niektórych miejscach wystawała poszarzała trawa.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:43, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin