Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 23

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 23
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 23
Nagie konary drzew dodawały jeszcze ponurości. Bajkowy pejzaż zaczął przypominać raczej wytarty dywanik z sypialni kasztanowłosej. Starsi ludzie, którzy z ogromną sumiennością oglądali wszystkie wydania wiadomości i każdą prognozę pogody, dowiedzieli się, że w najbliższych dniach ma znów nastąpić ochłodzenie. Nie ucieszyli się z tej wiadomości, ale raczej zmartwili, że ponownie będą musieli uważać na śliskie schody i chodniki. Był początek zimy, więc ich nadzieję na koniec mrozów były raczej płonne.
Po krótkim spacerze i planowaniu zakupów, trójka przyjaciółek znalazła się przed dobrze znanym budynkiem centrum handlowego „Hermes”. W środku panował ogromny tłok. W okresie dni powszednim panował tu lekki ścisk, więc nietrudno domyśleć się, że w czasie przedświątecznej gorączki zakupów ludzi było dużo więcej niż zazwyczaj. Najliczniejsza gromada ludzi zalegała parter, gdzie znajdowały się sklepy spożywcze. Trzem drobnym piętnastolatką trudno było przecisnąć się do ruchomych schodów. Drogę torowała najwyższa, ale i najszczuplejsza, Jadzia, a za nią przeciskały się Paula i Marta, które było od niej niższe o pół głowy.
- Przepraszam – wykrzyknęła Paulina, która niechcący potrąciła jakąś kobietę w wytwornym futerku obładowaną kolorowymi reklamówkami. W tym tłoku było to zrozumiałe, ale paniusia i tak obrzuciła ją oburzonym spojrzeniem.
Niezrażone reakcją owej pani, wreszcie dostały się do schodów. Trzymając się barierki by nie spaść dotarły w końcu na drugie piętro. Zakupy zaplanowały następująco – sklep z odzieżą – zoologiczny – „Wszystko po cztery złote”- artykuły budowlane i na końcu stoisko ze słodyczami.
- Chodźmy obejrzeć T-shirty – Marta wyszła z propozycją. – Mogłybyśmy kupić chłopakom jakieś zabawne koszulki.
Wieszaki z bluzkami z wesołymi nadrukami i napisami znajdowały się rogu sklepu i były wyjątkowo oblegane. Nie mogły się do nich dostać. Po pewnym czasie odeszło od niego kilkoro klientów i wreszcie mogły je obejrzeć. Koszulki miały różne zabawne napisy, np. „Łosialałem na Twoim punkcie” i podobizną łosia czy „Już zajęte” i strzałeczka na nadrukowane po lewej stronie serduszko. Paulinie najbardziej spodobał się ten drugi T-shirt i postanowiła kupić go dla swojego chłopaka, Mateusza. "To powinno odstraszyć wszystkie podrywaczki" - pomyślała o Ani, koleżance Mateusza, która, jak na jej gust, zbyt się do niego kleiła - "Przezornego Pan Bóg strzeże".
Trzy przyjaciółki kupiły Adamowi bluzkę ze śmieszną wiewiórką z żołędziem w małych łapkach, bohaterkę „Epoki lodowcowej”, która miała wieczny wytrzeszcz oczu, a w bajce, spotykały ją same nieszczęścia. Na koszulce widniała też podpis „Moja fota z wakacji”. Wiedziały, że chłopak ma ogromne poczucie humoru i prezent na pewno mu się spodoba. Marta i Jadzia postanowiły, że kupią Mateuszowi jakiś drobiazg w sklepie „Wszystko po cztery złote”.
Kolejnym punktem w ich wyprawie był sklep zoologiczny na tym samym piętrze. W pawilonie panował chyba najmniejszy ruch z całego centrum handlowego. Przy regałach z towarem kręciło się jak zwykle kilka osób, więc bez najmniejszego wysiłku kupiły potrzebne artykuły. Paula kupiła dużą kość dla Śnieżki. Suczka była jeszcze mała i wychodziły jej jeszcze zęby. O małych ostrych ząbkach przekonały się już eleganckie pantofle mamy. Rodzice nie chcieli tracić swojego obuwia, więc postanowili, żeby kupić psinie ogromną kość do gryzienia. „Lepiej wydawać na gryzaki dla niej niż na nowe buty” – mówili. Marta kupiła sztuczne myszki dla swoich kotów. Przy kasie podeszła do nich jakaś rudowłosa kobieta.
- Cześć ciociu – przywitała ją Marta. – Jak się mają bliźniaki?
- Dzień dobry, dziewczynki – kobieta miała głęboki dźwięczny głos, który pasował do jej niezwykłej urody i łagodnych rysów – Niestety chłopcy się rozchorowali, przeziębienie.
W trzech głowach młodych rozmówczyń pojawiła się myśl, że może jednak za szybko pędziły po sklepach w ostatnią sobotę i zgrzanych chłopców musiało zawiać. I stąd to przeziębienie.
- Teraz wybrałam się kupić im prezenty – krewna Marty kontynuowała swój monolog. – Alek marzy o zdalnie sterowanym autku, a Tomek chciał dostać nową grę komputerową. Tylko kupię pokarm dla psa sąsiadki i będę się musiała jakoś przedostać do sklepu z zabawkami...
Przyjaciółki poczuły się głupio, że przez nie chłopcy się rozchorowali. Postanowiły kupić im po jakimś upominku. Choć nie zdawały sobie z tego sprawy, wszystkie trzy równocześnie liczyły w myślach, czy wystarczy im pieniędzy na prezenty dla Tomka i Alka.
Sklep z zabawkami znajdował się na tym samym piętrze. Był chyba najlepiej zaopatrzonym stoiskiem tego typu, w jakim dotąd byłam. Metalowe regały i długa szklana lada wprost uginały od się od ciężaru przeróżnych lalek, samochodzików, gier. Najdroższe i zarazem wymarzone przez maluchy zabawki schowane były za szybką regału stojącego po prawej stronie lady.
- Na te cudeńka to nas raczej nie stać - Marta wskazała na cenę zdalnie sterowanego autka.
- Dwieście złotych - szepnęłam.
- W czym mogę panienkom pomóc?! - usłyszałyśmy nad sobą głos ekspedienta. Pytanie zabrzmiało tak szorstko i niespodziewanie, że podskoczyłyśmy zaskoczone nagłym pojawieniem się tego osobnika, który bardzo nie pasował do nowoczesnego i kolorowego wystroju pomieszczenia. Był to starszy już mężczyzna o twarzy, jak wysuszona śliwka i prawym policzkiem z kilkucentymetrowym śladem od poparzenia. Pod krzaczastymi brwiami miał głęboko osadzone duże, lekko przekrwione, piwne oczy. Siwizna na głowie była mocno poprzetykana łysiejącymi plackami. Gdyby nie plakietka z napisem "WŁAŚCICIEL SKLEPU" i skromny uniform pomyślałabym, że to jakiś typ spod ciemnej gwiazdy...
- Słucham??! - natarczywie nas ponaglił.
- Yyyy... - odchrząknęłam - Szukamy jakiegoś prezentu dla dwóch czteroletnich chłopców.
Facet zmierzył nas chłodnym spojrzeniem, ale po chwili odezwał się już odrobinę łagodniejszym tonem:
- Już myślałem, że chciałyście coś zwinąć. Ale nie ze mną te numery! I nie z moim systemem antywłamaniowym! - roześmiał się donośnie, jakby rozbawiony dobrym żartem. - Macie już jakieś pomysły?
Spojrzał uważnie na Jadzię, która zbladła i stanęła jak wryta. Mężczyzna roześmiał się z jej reakcji.
- Nie bój się! Nie zjem cię! - wciąż chichotał prowadząc nas w stronę jednego z regałów obsadzonych różnymi maskotkami.
Marta schyliła się po jedną z maskotek.
- Alek uwielbia Kubusia Puchatka! - pomachała nam przed nosami niedużym, pluszowym misiem w czerwonym sweterku.
Spojrzałam na metkę z ceną i z ulgą przeczytałam: 15zł.
- Kupujemy! A co lubi Tomek? - spytałam gdy zapłaciłyśmy za pluszaka.
- On pewnie zadowoli się jakimiś słodyczami - stwierdziła Marta.
Z centrum handlowego wyszłyśmy wzbogacone o kolorowe koszulki, słodycze, maskotkę, drobiazgi dla zwierzaków, figurki ze sklepu "Wszystko po cztery złote", kolorowe filiżanki dla naszych mam i artykuły ze sklepu majsterkowicza dla ojców. Zubożałyśmy jednak pod względem kapitału. Po wyjściu na zewnątrz odetchnęłam z ulgą. Chłodne, wieczorne powietrze było miłą odmianą po gorącu i duchocie, a na placu przed budynkiem było tyle wolnego miejsca. Nareszcie nie trzeba było nigdzie się przeciskać!
- To chyba już wszystko, co?
- Muszę jeszcze kupić znicz dla mamy - Jadzia wpatrywała się w przestrzeń, a głos miała bezbarwny. - Umarła w Boże Narodzenie...
- W pobliżu jest mała kwiaciarnia. Ja też muszę kupić znicze. Moi dziadkowie zginęli na początku stycznia i w Nowy Rok zawsze jeździmy do nich na cmentarz - otoczyłam ją ramieniem.
Dobrze wiedziałam, jak to jest stracić kogoś bliskiego, ale nigdy nie wyobrażałam sobie życia bez któregoś z rodziców. Swoich, chociaż byli rozwiedzieni, mogłam odwiedzić kiedy tylko przyszła mi na to ochota. Teraz wyglądało nawet na to, że się zejdą. Dzięki swoim przyjaciółkom zaczęłam naprawdę doceniać posiadanie szczęśliwego domu i rodziny.
- Jadziu! - zza rogu wpadł na nas jakiś mężczyzna i złapał Jadwigę za ręce. Pisnęłyśmy przestraszone. Człowiek wyglądał na mocno pijanego i ledwo stał na nogach. Twarz miał zaczerwienioną od zimna i alkoholu.
- Tato! - jęknęła przyjaciółka. - Prosiłam cię, żebyś przestał pić!
Głos jej się załamał, a po policzkach spłynęły łzy. Wzięła ojca pod ramię.
- Pomogę Ci - zaoferowałam, ale mężczyzna zbyt szybko obrócił się w moją stronę. Jadwiga nie zdążyła go przytrzymać. Stracił równowagę, a w efekcie tego się przewrócił. Upadł tak niefortunnie, że syknął z bólu łapią się za nienaturalnie wykręconą nogę w kostce. Zaczął okropnie przeklinać.
- Pewnie skręcona! - odezwała się Marta, na co Jadzi wybuchnęła już głośnym płaczem.
- Prosiłam, tato! Prosiłam! Musimy dalej żyć! Wódka cię od tego nie uwolni! - krzyczała między kolejnymi spazmami szlochu. Uklękła obok ojca i chwyciła go za poły wyświechtanego płaszcza - Dlaczego?! - Potrząsnęła nim, jakby próbując obudzić go ze snu. Mężczyzna przestał kląć i w milczeniu wpatrywał się w córkę, jak gdyby widział ją pierwszy raz. Nastąpiła cisza. Z Martą nie wiedziałyśmy co zrobić w tej sytuacji i jak nieobecne przypatrywałyśmy się całemu zajściu.
Nagle Jadzia puściła płaszcz ojca i otarła twarz rękawem.
- Muszę go zabrać do lekarza.
- Na sąsiedniej ulicy jest przychodnia. Tam udzielą nam pomocy.
Tym razem ostrożnie podniosłyśmy pana Żabockiego i powoli podążyłyśmy w stronę ośrodka zdrowia. Ledwo posuwałyśmy się do przodu pod ciężarem rosłego mężczyzny. Do tego przeszkadzała śliska nawierzchnia. Marta pozbierała całe nasze zakupy i szła tuż za nami.
- Wiecie co? - kroki za plecami ustały. - Zadzwonię po ciocię! Ona jest lekarzem, co prawda pediatrą, ale..
I już sięgnęła po telefon komórkowy, który posiadała jako jedyna z naszej paczki. Mały, zgrabny, z zamykaną klapką - taki o jakim zawsze marzyłam, a na posiadanie którego nie chcieli zgodzić się rodzice.
- Będzie za parę minut! Właśnie wychodziła z "Hermesa". - oświadczyła uradowana Marta i rzuciła wszystkie toboły pod okno jednej z wystaw sklepowych. Postanowiłyśmy pójść w jej ślady i oparłyśmy pijanego o ścianę, dalej pilnują, aby nie upadł. Mogłyśmy złapać trochę oddechu.
Słońce zaszło kilka godzin temu, co dało się odczuwać w coraz bardziej siarczystym mrozie. Ulice całkiem opustoszały. Palce mi zdrętwiały z zimna, bo zapomniałam wziąć z domu swoich rękawiczek. Przed zamarznięciem uratował nas samochód, który ledwo wyhamował na oblodzonej drodze.
- Wsiadajcie! - Od strony kierowcy wysunęła się głowa z burzą rudych włosów.
- Klimatyzacja... - wymruczałam, gdy wreszcie usadowiłyśmy się w ciepłym środku pojazdu.
- Możemy jechać do ciebie, Jadwigo? - zapytała kobieta.
Jadzia potaknęła i zaczęła wpatrywać się w swoje dłonie, które nerwowo zaciskała na dżinsowej torbie, prezencie ode mnie w zamian za starą torebkę zniszczoną przez Śnieżkę. Marta wytłumaczyła jak dojechać na Wrzosową i po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:44, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin