Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 21

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 21
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 21
- Wejdźcie. Zaraz będę gotowa – wpuściłam ich do środka, a sama pobiegłam do łazienki.
Widząc siebie w lustrze, zrozumiałam ich rozbawienie. Ciemne, proste włosy układały się we wielki kołtun na czubku głowy. Kilkoma sprawnymi ruchami szczotki uratowałam sytuację i z portfelem z pieniędzmi zostawionymi przez mamę, wróciłam do paczki przyjaciół, która zadomowiła się w salonie. Chłopaki włączyli telewizor i oglądali jakiś mecz swojej ukochanej koszykówki. Mateusz był kapitanem szkolnej drużyny, w której grał również Adam.
- Hej! To idziemy?
Trzy głowy obróciły się w moją stronę.
- Jasne, że idziemy – przy moim boku zaraz pojawiła się Marta. – Nie mogli się powstrzymać przed włączeniem tego meczu.
- To pół finał!
- Dobrze, już dobrze
Półgodziny po umówionym czasie wreszcie wyruszyliśmy na zakupy. Na szczęście sklepy w centrum były otwarte do dwudziestej pierwszej, więc mieliśmy jeszcze sporo czasu.
Centrum handlowe „Hermes” było największym skupiskiem sklepów w okolicy. Na parterze znajdowały się głównie sklepy spożywcze, pierwszym ze sprzętem domowym, materiałami budowlanymi oraz duży sklep zoologiczny. Ostatnie, drugie piętro było miejscem, do którego najczęściej się wybierałam. Były na nim sklepy odzieżowe i z akcesoriami sportowymi, a także popularny klub – Krzyk.
Weszliśmy przez znajome, oszklone drzwi do przestronnego holu. Na środku stała duża fontanna z rzeźbą w stylu antycznym, przedstawiającą jakieś starożytne bóstwo. Z marmurowych dłoni postaci trzymanych nad głową w geście triumfu, wytryskały strumienie wody mieniącej się w świetle jarzeniówek. Dookoła fontanny ustawiono drewniane ławki, na których można było odpocząć po zrobieniu zakupów lub umówić się na spotkanie. Naprzeciwko znajdowały się pawilony sklepów reklamowane różnobarwnymi neonami. Nie wybieraliśmy się do żadnego spożywczaka, więc skręciliśmy w stronę ruchomych schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie mieścił się sklep z artykułami dla zwierząt.
Szybko wjechaliśmy schodami i po wejściu do „Pupila” rozpoczęło się zakupowe szaleństwo.
- Może powinnaś jeszcze kupić tą karmę – doradzał Adam, który również był posiadaczem pieska – owczarka niemieckiego, suczki o imieniu Dakota.
- Pauliś, zobacz jaka fajna zabawka – piszczała mi nad uchem Marta, pokazując na jakąś kolorową piłkę-piszczałkę.
Poczułam, że zaraz oszaleję od tego nadmiaru propozycji, ale na moje szczęście zjawił się sprzedawca.
- Może w czymś pomóc? – zaproponował przystojny chłopak, na oko dziewiętnastolatek, o latynoskiej urodzie.
Mateusz zmierzył go nieprzyjaznym spojrzeniem, wywołując moje rozbawienie.
Z pomocą przystojniaka kupiłam chyba wszystkie potrzebne rzeczy, a było ich niemało. Paczka jedzenia, miska, smycz, kaganiec, szczotka, odżywki... Można by wymieniać w nieskończoność. Mnogość wszystkich akcesoriów było nie tylko widać, ale przede wszystkim czuło się jej ciężar. Bez pomocy przyjaciół (w szczególności tej męskiej części) na pewno nie poradziłabym sobie z tymi zakupami.
- To może teraz pójdziemy do „Krzyku”? – zasugerowała przyjaciółka. – Obiecałam mały rewanż za urodziny Paulinki.
- Bardzo chętnie, ale nie dzisiaj – powiedziałam. – Padam ze zmęczenia...
Nogi pode mną się uginały, a wczorajsza nieprzespana noc dawała się we znaki.
- To może wybierzemy się w weekend?
- Świetny pomysł – ucieszyłam się. – I możemy zabrać ze sobą Jadzię, zgoda?
Spojrzałam pytająco na Martę.
- Yyyy... jasne – uśmiechnęła się nieco blado.
Po kwadransie wróciłam do domu. W kuchni zastałam oboje rodziców.
- Witaj, Mała – przywitał się tata.
- Cześć – cmoknęłam go w policzek.
- Dzień dobry! – Mateusz wszedł ze mną do środka, by pomóc mi przynieść zakupy.
- Oooo, widzę, że nasz pupilek się wzbogacił – odezwała się mama.
Mateusz wzniósł torby do dużego pokoju.
- Planujecie jakiś wyjazd? – zapytał chłopak.
Sama zdziwiłam na widok toreb, walizek i kartonowych pudeł rozstawionych w pokoju.
- Mamo...? – spojrzałam pytająco na mamę, która weszła do salonu.
- Ach, to - machnęła ręką. Wyglądała na szczęśliwą. - W domu taty pękł rurociąg i musiał się do nas przenieść. Wiecie, jakie teraz są mrozy...
Pęknięcie rury nie było raczej radosnym zdarzeniem, ale nie to oczywiście tak ucieszyło mamę, ale obecność taty. Teraz mogła go mieć znowu u siebie, tak jak jeszcze przed wakacjami. Ja mogłam mieć kompletny dom rodzinny. Zobaczymy tylko na jak długo. Czułam, że nie tylko ja liczę na długą awarię...
i wiele innych akcesoriów Wink
Klub Krzyk to najpopularniejsze miejsce weekendowych wypadów całej młodzieży z Wrocławia. Nie jest zbyt ekskluzywny, dlatego nadaje się dla każdego, bez względu na wielkość jego kieszeni. Na dodatek zawsze można w nim posłuchać jakiejś świetnej kapeli, która akurat jest na topie.
Tego sobotniego wieczoru koncert miał dać ulubiony zespół rockowy Mateusza i Adama, którzy mieli już chyba wszystkie jego płyty. Ja osobiście nie byłam aż taka zakręcona na jego punkcie, ale często przyłapywałam się na nuceniu jakiegoś ich kawałka, który właśnie usłyszałam w radiu lub domu któregoś z chłopaków. Występ miał się rozpocząć o dziewiętnastej i większość osób zajęła już miejsca wewnątrz Krzyku. Nasza paczka czekała jeszcze na Martę, która tego popołudnia musiała zająć się swoimi małymi kuzynami. Adam spoglądał niecierpliwie w stronę ruchomych schodów, na których lada moment powinna pojawić się przyjaciółka. Mateusz wziął mnie na kolana i bawił się kosmykami moich włosów, a Jadzia stała z boku i oglądała wystawę sklepu zoologicznego, na której w akwariach migotały różnobarwne rybki i zieleniły się wodne roślinki.
Spojrzałam na srebrny zegarek, prezent od taty na czternaste urodziny.
- Już prawie dziewiętnasta – zwróciłam się do przyjaciół. – Powinniśmy wejść, najwyżej Marta później do nas dojdzie.
Adam niechętnie odszedł od schodów.
- Hej! Zaczekajcie! – Stojąc już w drzwiach, usłyszeliśmy czyjeś wołanie.
Na korytarzu pojawiły się trzy postacie – dwie małe o płomienno rudych włosach i trzecia dużo wyższa z blond strzechą.
- Przepraszam was, ale rodzice zadzwonili, że nie mogą dzisiaj wrócić wcześniej z pracy i musiałam ich zabrać ze sobą – Marta zwróciła ku nam swoją zarumienioną od biegu twarz i rzuciła błagalne spojrzenie, które przypominało mi wzrok Śnieżki, gdy upomina się o jakiś smakołyk lub kiedy coś nabroi.
Nikt nic nie powiedział. Każdy wpatrywał się w maluchy. Tomek i Alek (owi kuzyni Marty) szeroko się uśmiechali i wyglądali na podekscytowanych wizytą w prawdziwym klubie wypełnionym całą chmarą nastolatków.
- Dobra, to wchodzimy, bo zaraz zaczną grać – ku mojemu zdziwieniu pierwsza zareagowała Jadzia .
Zmobilizowani oklaskami dochodzącymi z wewnątrz minęliśmy, pokazując bilety, ochroniarzy i przeszliśmy między szklanymi potężnymi framugami. Znaleźliśmy się w środku najbardziej ekscytującego lokalu w całym mieście.
Byłam już wcześniej w Krzyku, ale miało to miejsce z miesiąc temu i klub musiał do tego czasu przejść gruntowny remont. Drewniane stoliki i krzesła ze skórzanymi oparciami zastąpiono puszystymi pufami i plastikowymi stolikami w jaskrawych odcieniach. Stoły ustawione w centrum i pobliżu sceny, były mocniej oświetlone niebieskimi świetlówkami od tych stojących pod ścianami, które były pogrążone w nastrojowym półmroku. Cały wystrój klubu utrzymany był w dość krzykliwych kolorach, ale rośliny, umiejętnie dobrane dodatki i oświetlenie, ostudzały nieco tą żywość. Na wprost wejścia znajdowała się nieduża, nikle oświetlona, drewniana scena. Na podwyższeniu stał już cały sprzęt, ale grupa nie rozpoczęła jeszcze swojego występu i spędzała czas na próbach mikrofonu i strojeniu i instrumentów, w których skład wchodziły głównie gitary.
Na szczęście wcześniej dokonaliśmy rezerwacji stolika. Gdyby nie to teraz nie mielibyśmy gdzie usiąść. Kelnerka, ubrana w modne dżinsy i bluzkę odkrywającą pępek ze złotym kolczykiem w kształcie gwiazdeczki, zaprowadziła nas na nasze miejsce, tuż obok sceny. Zapadliśmy się w pięciu miękkich siedziskach, a chłopcy usiedli na kolanach Marty i Adama. Występ zaczął się w momencie, kiedy zajęliśmy swoje siedzenia.
Scenę oświetliły barwne reflektory, a z głośników popłynęły pierwsze dźwięki utworu. Trzymając mikrofon, kołysała się wokalistka zespołu, Samantha. Cały zespół zalała sztuczna mgła. Wszystkich porwała muzyka i słowa wyśpiewywane dźwięcznym głosem przez liderkę grupy. Tłumy młodzieży podrygiwały w rytm piosenki, a kelnerzy i kelnerki roznosili zamówienia. Po chwili obok srebrnego świecznika ze sprężynek, na naszym stoliku stanęły cztery puszki Fanty i trzy Coca Coli. Alek, który był trochę niezdarnym i narwanym urwisem, szybko sięgnął po Colę, wcześniej otwartą przez Martę. Niestety zawadził rękawem o jedną ze świecznikowych serpentynek i cała zawartość puszki wylała się na niczego niespodziewającą się Jadźkę.
-Ojej, tak mi przykro! – Zerwała się Marta. Wyciągnęła paczkę chusteczek i starała się uprzątnąć cały ten bałagan.
Wystraszony Alek zaczął płakać.
Całe zamieszanie przy naszym stoliku zaczęło wzbudzać zainteresowanie osób zajmujących sąsiednie stoliki.
- To my może wyjdziemy, a wy, chłopaki, zostańcie – zaproponowałam.
- Dobra. – Wszyscy zgodzili się ze mną.
Po przeciśnięciu się między zapełnionymi stolikami oraz roztańczonym tłumem otaczającym scenę i zabraniu z portierni odzieży wierzchniej, poszliśmy do łazienki. Jadzia podeszła do umywalki i za pomocą mydła w płynie, papierowych ręczników i oczywiście wody, próbowała zmyć brązową plamę ze swojej białej bluzy. Nic nie pomagało...
- Dobrze, że nie wzięłam ze sobą płaszcza – Jadwiga strzepnęła ze swojego wysłużonego płaszczyka z wiśniowego skaju obszytego sztucznym futerkiem, wyimaginowany pyłek.
- Tak, ale bluzka nadaje się już tylko do wyrzucenia. – Dodała zmartwiona Marta, która właśnie wycierała Alkowi zapłakane oczy. – Zepsułam wam cały wypad...
- Nic się nie stało – próbowała pocieszyć ją Jadzia, nadal starając się wyczyścić ubranie.
Nagle Marta uśmiechnęła się triumfalnie:
- Kupimy ci nową bluzkę!
- I torbę, tą starą zniszczyła Śnieżka – wtrąciłam. - Ten sklep z ciuchami jest jeszcze otwarty! – Wskazałam ekspozycję z młodzieżowymi cuchami na drugim końcu tej kondygnacji, którą można było zobaczyć przez uchylone drzwi toalety.
Wzięłyśmy z Martą za rękę Alka i Tomka i rzuciłyśmy się w stronę sklepu. Jadzia stała nadal nieruchoma przy jednym ze zlewów.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:41, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin