Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 20

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 20
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 20
Po policzku spłynęła jej wielka łza. Wyglądała na taką smutną i zagubioną, że cała moja złość odeszła w niepamięć. Przytuliłam Martę, a ta wypłakała się na moim ramieniu. Po jakieś pół godzinie wreszcie mogłyśmy normalnie porozmawiać.
- Teraz chyba będziesz słuchać przyjaciółki? - zapytałam z błyskiem w oku.
- Jasne! Jesteś kochana, że mi wybaczyłaś! - tym razem to ona mnie uściskała.
- Przyjaciele muszą umieć wybaczać! Ale żeby mi to było ostatni raz!
- Tak jest! - wykrzyknęła.
Po chwili znowu spochmurniała.
- Ale ta Jadzia... - zaczęła.
- Co z nią? - zdziwiłam się -To bardzo fajna dziewczyna. Na pewno się polubicie.
- Zobaczymy...
Właśnie przypomniałam sobie o torbie, którą zostawiła Jadwiga. Powędrowałam zwrokiem ku stolikowi w rogu pokoju, na którym ją wcześniej zostawiłam. Nigdzie jej nie zauważyłam. Rozejrzałam się po całym pokoju. Wreszcie zobaczyłam własność przyjaciółki, a raczej to, co z niej zostało...
- Śnieżka! - krzyknęłam na suczkę, która właśnie gryzła torbę. Strzępki przedmiotu wystawały spod stolika, pod którym schowała się mała mądrala. Wystawał tylko jej ogon, radośnie kiwający się na boki.
- Jaka śliczna! - odezwała się Marta, jakby dopiero teraz zauważając mojego nowego pupila.
- To prezent od Mateusza i rodziców - wyjaśniałam.
- Zawsze podobały mi się Labladory Retiever, ale w domu mam trzy koty, więc o psie nie mam co marzyć! A z jakiej okazji ten prezent? O, nie!
Wyciągnęłam moją małą psotnicę i podałam ją Marcie.
- Jak mogłam zapomnieć o twoich urodzinach?! - wykrzyknęła, aż Śnieżka wyskoczyła z jej ramion.
- Nic się nie stało - pocieszyłam ją, choć w duchu zrobiło mi się odrobinkę przykro - Każdy by zapomniał, gdyby był na twoim miejscu.
- Wiem, ale muszę ci to jakoś wynagrodzić! Może wyjdziemy gdzieś jutro?
- Nie mogę. Umówiłam się już na zakupy, z Mateuszem. Może pójdziesz z nami? - zaproponowałam - Musimy kupić dla niej potrzebne akcesoria - wskazałam na Śnieżkę.
- Super! - przyjaciółka rozpromieniła się - Potem pójdziemy do jakiejś restauracji, oczywiście na mój koszt.
- Jeśli masz ochotę, to możesz dzisiaj zostać na noc. Uprzedź tylko rodziców, że zostaniesz u mnie.
- Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie!
- Wiem - roześmiałam się.
Przez okno do pokoju wpadała poświata księżyca. Na zewnątrz rozpościerał się piękny zimowy krajobraz. Wszystko okryte było białą kołderką iskrzącego się w świetle księżyca i przydrożnych latarniach śniegu. Miałam ochotę wyjść na podwórze i dotknąć tego pyłu. Obejrzeć z bliska zimowy krajobraz. W końcu zima była moją ulubioną porą roku. Uchyliłam okno i wzięła do ręki odrobinę śniegu pokrywającego parapet. Był taki delikatny, leciutki. Po chwili całą dłoń miałam już mokrą i zmarzniętą. Po cudownych gwiazdeczkach zostało tylko parę kropel wody. Pewnie zaczyna Was zastanawiać po co stoję w oknie i dlaczego jeszcze nie spałam, skoro wybiła już północ? Sen... Tej nocy w ogóle nie przychodził. Radosne, niesamowite przeżycia minionego już dnia sprawiły, że byłam nimi jeszcze zbyt podniecona by myśleć o śnie. Urodzinowa niespodzianka, pogodzenie się z Martą , Śnieżka, a także czułe pożegnanie rodziców, wciąż zaprzątywały moje myśli. Już dawno nie czułam się równie szczęśliwa i spokojna o to, co przyniesie jutro...
Nie tylko zmarznięte dłonie, ale i bose stopy, zmobilizowały mnie do schowania się pod ,już prawdziwą i ciepłą, kołdrą. Ostrożnie odchyliłam róg po przeciwległej stronie miejsca, na którym ułożyła się moja suczka. Śnieżka wiedziała, gdzie znaleźć sobie dobre legowisko. W pokoju gościnnym, który znajdował się za tuż za ścianą, spała moja przyjaciółka. Do późna rozmawiałyśmy o Rafale i Weronice. Później Martę zmorzył sen, a ja wylądowałam samotnie przy okiennym parapecie w swojej sypialni, a teraz w cieplutkim łóżeczku.
Przymknęłam powieki i spróbowałam się wyciszyć. Nic jednak nie pomagało, a różne wspomnienia wciąż krążyły po głowie. Postanowiłam chwycić się ostatniej deski ratunku, która nigdy jeszcze mnie zawiodła - kubek gorącej, aromatycznej czekolady.
Po cichu otworzyłam lekko skrzypiące drzwi i nie zapalając światła, zeszłam na dół. Właśnie podpalałam gaz pod garnkiem napełnionym mlekiem, gdy w wejściu do kuchni stanęła Marta. Blond włosy miała w nieładzie, a oczy zaczerwienione od płaczu.
- Nie możesz spać? - zapytałam troskliwie, wskazując by usiadła na krześle ustawionym przy stoliku stojącym w kącie.
- Obudziłam się i już nie mogłam zasnąć - pociągnęła nosem - Usłyszałam, że ktoś schodzi na dół i zobaczyłam, że drzwi do twojego pokoju są otwarte, a na dole świeci się światło.
- Widzę, że Rafał wciąż cię trapi...
Po jej twarzy spłynęła kolejna zabłąkana łezka.
- Mówiłam ci, że to dupek! Nie możesz się nim tak przejmować - dodałam nieco łagodniej - Nie ten to inny. A następny na pewno nie będzie już takim łajdakiem. Już się o to postaram!
Przyjaciółka milczała i wpatrywała się jak zaklęta w biały sufit. Nagle usłyszałam jakiś syk.
- No, nie!! - jęknęłam.
Rzuciłam się w stronę kuchenki, ale nie zdążyłam zakręcić w porę kurka i część mleka zalała palnik. Z uratowanej porcji gorącego płynu przygotowałam dwie porcje gorącej czekolady. Postawiłam przed Martą duży kubek z wesołą minką i napisem: "Don't worry!" na lekko chropowatej powierzchni. Kubek był prezentem od Dagmary - dziewczyny, która siedzi ławkę przede mną.
W ciszy wysączyłyśmy picie i wzięłam się za sprzątanie bałaganu, jaki powstał po mojej nocnej krzątaninie. Odetchnęłam, kiedy wszystko wróciło do pierwotnego wyglądu. Z zadowoleniem odkładałam ścierkę, kiedy rozległ się jakiś rumor i huk tłuczonego szkła.
- To chyba z twojego pokoju! - przyjaciółka wstała, a jej oczy rozszerzyły się do ogromnych rozmiarów.
Ostrożnie wspinałyśmy się po schodach. Pierwsza dotarłam do klamki drzwi i powoli je uchyliłam. W szparze dostrzegłam krajobraz, jak po spustoszeniu przez huragan! Na łóżku leżał mój ulubiony jasiek w zielone żabki . Jeden jego róg był naderwany i przez dziurę zaczynało wysypywać się pierze. Koło okna stał wazon, a raczej kiedyś stał, bo teraz zostały z niego tylko kawałki kolorowego szkła. Sprawczyni tego całego ambarasu siedziała na łóżku i przestraszona spoglądała na nas. Kamień spadł mi z serca, że nic jej się nie stało.
- Śnieżko... - wzięłam na ręce niesfornego pupila.
- Ale z niej łobuziak - uśmiechnęła się Marta - Już myślałam, że to włamywacz, albo...
Nie zdążyła dokończyć, ale domyślałam się, że chodziło jej o Monikę - byłą narzeczoną ojca, która już raz włamała się do naszego domu. Nie dokończyła, bo za naszymi plecami pojawiła się mama z ciasno związanymi kręconymi włosami, w różowym szlafroku i puszystych kapciach.
- Dziewczyny! Co tu się dzieje?! - zapytała surowo - Jest trzecia... Paulino, co się stało z twoim wazonem?!?
Zamarła widząc kawałki potłuczonego dzieła sztuki, które było kiedyś nie tylko piękne i majestatyczne, ale i piekielnie drogie.
- To Śnieżka... - powiedziałam - Zaraz to posprzątam.
- Dobrze, idź na dół po zmiotkę, ale później spać - ziewnęła - Jutro musicie iść do szkoły.
Z pomocą Marty i oczywiście miotełki i szufelki, uporządkowałyśmy cały pokój. Wreszcie położyłam się spać. Byłam tak zmęczona, że nie miałam już siły na żadne rozmyślania i momentalnie zasnęłam.
Rano obudził mnie dźwięk budzika. Powieki miałam tak ciężkie, że z trudem otworzyłam oczy. Zwlekłam z łóżka zmęczone kończyny i poszłam obudzić przyjaciółkę. Marta była równie niewyspana. Obudziło ją dopiero mocne szarpnięcie. Do wyjścia miałyśmy jeszcze dwie godziny, więc miałyśmy jeszcze czas, aby się obudzić. Śniadanie zjedliśmy we trójkę. Mama była trochę nadąsana po naszych nocnych harcach.
Po drodze do szkoły wstąpiłyśmy do domu Marty po to, by mogła przebrać się w świeże ciuchy i zabrać książki. Na lekcje zawiozła nas moja mama, która później miała jakieś ważne spotkanie w pracy.
Przed wejście do szkoły spotkałyśmy Jadzię. Wyglądała na także zmęczoną, a koło oka miała siniaka, którego nieudolnie próbowała zamaskować pudrem.
- Jadziu, co się stało? - zaniepokoiłam się.
- Ach, nic takiego. Wracając od ciebie przewróciłam się na jednym z oblodzonych chodników - mówiąc to oczy miała jakieś ciemne i bez wyrazu - Widzę, że się pogodziłyście?
Pierwszy raz na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech.
Wydrapane cyklem serduszko i inne gryzmoły wygrawerowane na jasnym blacie przedostatniej ławki, przy której siedziałam z Jadzią, były jedyną rzeczą, którą zapamiętałam z lekcji historii. Spod półprzymkniętych ze zmęczenia powiek niewiele zresztą mogłam zaobserwować. Po wyjściu z sali odetchnęłam z ulgą, że nie dostałam żadnego szlabanu od „Ropuchy”, co było prawdziwym cudem. Na początku roku nie miałam tyle szczęścia i musiałam napisać dłuuugi referat w towarzystwie Michała. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – ten szlaban zbliżył do siebie mnie i Mateusza. Kto by wtedy pomyślał, że moje pragnienia zostaną spełnione i najcudowniejszy chłopak w szkole będzie tylko mój!
- Oj, Paula, Paula – usłyszałam za plecami. – Nawet się już nie przywitasz?
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, zielonookiego szatyna o serdecznym uśmiechu, czyli Adama we własnej osobie.
- Przepraszam, ale jestem strasznie niewyspana. – Na dowód swoich słów przeciągle ziewnęłam.
- To co się wczoraj w nocy robiło? – zapytał łobuzersko.
- Musiałam walczyć ze swoją niesforną suczką, która demolowała mój pokój. Właśnie! Może wybierzesz się dzisiaj z nami na zakupy?
- Wiesz bardzo chętnie! Nie mam na dzisiaj żadnych planów.
Teraz na moich ustach pojawił się diabelski uśmiech.
- Marta też się wybiera – powiedziałam, wiedząc, że przyjaciółka wpadła mu w oko.
Moje spostrzeżenia okazały się trafne, ponieważ Adam odszedł jeszcze weselszy, niż na początku rozmowy.
Chłopaki mieli jeszcze dwie godziny lekcji, więc umówiliśmy się o siedemnastej koło mojego domu, skąd było najbliżej do centrum handlowego.
Po powrocie do domu zegar wskazywał czternastą pięćdziesiąt. Czułam tak potężne zmęczenie, że po nakarmieniu i krótkiej zabawie ze Śnieżką, położyłam się spać. Cieszyłam się, że piesek niczego nie nabroił i miałam nadzieję, że wczorajsza noc był tylko pojedynczym epizodem.
Obudziłam się z bolącym karkiem i wcale nie czułam bardziej wypoczęta. Z dołu dochodziło natarczywe pukanie. Szybko zbiegłam po schodach, o mało nie przewracając się na ostatnim schodku. Na progu... stali wszyscy moi przyjaciele.
- Co wy...? – Popatrzyłam na nich pytająco.
- Ty chyba jeszcze śpisz...
Wszyscy roześmiali się.


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:40, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin