Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 15

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 15
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 15
- Zaczekaj! - krzyknęłam - Ty niczego nie rozumiesz!
Szliśmy obok siebie w milczeniu. Tak blisko, a tak daleko... Czekałam z nadzieją, że poprosi o wyjaśnienia, a wtedy wszystko zrozumie. I wszystko będzie, jak przed momentem, ale nic takiego się nie stało.
Przed samymi drzwiami do jego domu popatrzył się na mnie i powiedział:
- Wszystko rozumiem - i zatrzasnął drzwi.
Stanęłam osłupiała z nogą na ostatnim stopniu schodów przy wejściu. Przez chwilę nie wiedziałam, nie docierało do mnie co się stało, ale po chwili zrozumiałam. Kolejne rozczarowanie. Kolejny koniec, a wszystko przez głupie nieporozumienie...
Rozpłakałam się i ruszyłam gdzieś na oślep, nie wiedząc gdzie zmierzam. Nogi same mnie zaniosły do domu Marty.
- Paulinko?! - otworzyła mi jej mama - Co się stało??!!
- Czy jest Marta? - chlipnęłam.
- Nie, nie ma jej. Myślałam, że razem wyszłyście gdzieś po meczu.
Mój umysł tak został zaćmiony, że zapomniałam nawet, o zwycięskiej grze drużyny Mateusza i o tym, że Marta musiała iść z resztą kibiców świętować.
- Aaa... Przepraszam za najście - chciałam odejść, ale mama przyjaciółki zatrzymała mnie i zapytała, co się stało. Musiałam wyglądać na prawdę zrozpaczoną, bo była przestraszona.
- Na prawdę nic się nie stało - dopowiedziałam - Chciałam z nią tylko porozmawiać. To ja już pójdę.
- Skoro nie chcesz ze mną o tym rozmawiać to idź. Jak córka wróci to powiem, żeby zadzwoniła.
Podziękowałam, ale nie poszłam do domu. Nie potrafiłabym usiedzieć na miejscu. Udawałam tylko, pod bacznym spojrzeniem mamy Marty, że idę do siebie, a tak na prawdę, przed samym domem skręciłam w stronę parku. Musiałam wszystko przemyśleć. Pobyć trochę w samotności...
Nim się obejrzałam zrobiło się już strasznie ciemno. Spodnie mi przemokły od siedzenia na wilgotnej trawie, a policzki miałam mokre od łez, które już przestały cieknąć, ale za to piekły mnie oczy. Wstałam i bez żadnego przekonania powlokłam się w stronę domu. Panował chłód i nieprzenikniona ciemność. W normalnej sytuacji pewnie bym się bała iść sama przez ciemne miasto, ale tego wieczoru było mi już wszystko jedno.
W domu zastałam przestraszoną mamę, które od razu złapała mnie w ramiona.
- Boże, Paulinko! Jak ja się o Ciebie martwiłam!! - tuliła mnie, lecz po chwili na jej twarzy zagościła złość i gorycz - Co ty sobie wyobrażasz?!
- Przepraszam...
Spojrzała w moje zapłakane oczy i zabłocone spodnie, i złagodniała.
- Co się stało? - zapytała już całkiem spokojnie, matczynym tonem.
- Och, mamo...
Myślałam, że w parku wypłakałam wszystkie łzy, ale myliłam się. Spod powiek trysnęła nowa fontanna. Mama zachowała się cudownie. O nic nie pytała, tylko usiadła ze mną na kanapie, cały czas trzymając mnie w ramionach. Podała mi kubek gorącej herbaty. Wypłakałam się, ale nadal nie chciałam mówić o tym, co się stało po meczu.
- Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać - zapewniła mama - A teraz weź prysznic i połóż się spać. Sen na pewno dobrze Ci zrobi.
Pocałowałam ją i szepnęłam "dziękuję". Poszłam za jej radą. Nie miałam już siły brać prysznica i tylko przebrałam się w swoją ulubioną koszulę nocną z myszką Mickey. Leżałam tak i leżałam, a sen nie przychodził. Liczyłam barany, starałam się myśleć o czymś przyjemnym, ale przed oczami miałam tylko obraz Mateusza i zawód w jego oczach.
"Dlaczego mnie nie posłuchałeś?! Dlaczego nie dałeś mi wyjaśnić?!" - miałam ochotę krzyczeć.
W końcu, nad ranem przyszedł sen. Nie, sen to nie był. To był koszmar.
W moim złym śnie akcja działa się na sali gimnastycznej, w dniu dyskoteki. Najpierw pojawiała się Marta, która wirowała w objęciach Rafała, a ja tańczyłam z Mateuszem. Wszystko było takie cudowne. Uśmiechałam się do Marty, która także promieniała. Nagle zamarłam, bo zamiast pary przyjaciół na parkiecie tańczyli Ania i Michał. Anka zaczęła mnie wytykać palcami i śmiać się szyderczo. Wtórował jej Michał. Cała sala przestała tańczyć, a Mateusz spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Jak mogłaś mi to zrobić? - zapytał wskazując na moje ubranie i zobaczyłam, że jestem w piżamie, a nogi mam bose. Mateusz wyszedł z sali, a ja chciałam za nim krzyknąć, żeby zaczekał, ale wtedy się obudziłam...
Był środek nocy. Po tym koszmarze miałam przyspieszony oddech. Przed oczami widziałam tylko twarz Mateusza, ale nie jak zwykle uśmiechniętą. Widziałam jego spojrzenie pełne zawodu, te ze snu i wczorajszego popołudnia.
Położyłam się, chcąc dalej spać, ale czułam, że tej nocy już nie zasnę. Podeszłam do okna i wyjrzałam na ulicę. W całej okolicy panowała ciemność i spokój. Powędrował wzrokiem do naszego ogrodu, do ławeczki pod dużym, rozłożystym orzechem, pod którym niedawno siedzieliśmy z Mateuszem. Pamiętałam dokładnie ten wieczór.
Był październik, słońce zaczynało już zachodzić. Siedzieliśmy na ławce, przytuleni. W milczeniu patrzyliśmy na złote liście spadające z drzew. Wsłuchiwaliśmy się w szum wiatru, który wprawiał liście w szaleńczy taniec. Wtedy nie potrzebowaliśmy słów. Po prostu czuliśmy, że jedno dla drugiego wiele znaczy. Liczyła się tylko nasza obecność, a w tle szelest liści.
Otrząsnęłam się ze wspomnień. Do oczu napłynęła mi łza. Starłam ją szybko próbując zapobiec kolejnemu atakowi płaczu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się wpatrywać w przestrzeń.
- Bez ciebie świat jest taki pusty... - wyszeptałam i poczułam, że teraz nie powstrzymam już łez.
Zakryłam się kołdrą i płakałam. Nie wiem ile to trwało, ale na pewno dosyć długo, bo w pewnym momencie poczułam, że już nie mogę płakać, bo zabrakło mi łez.
Leżałam tak, aż do świtu. Później poszłam wziąć gorącą kąpiel z moim ulubionym fiołkowym płynem do kąpieli. Niestety butelka była już pusta i musiałam zadowolić się leśnym. Wyszłam z wanny, gdy woda zrobiła się już chłodna. Humor wcale mi się nie poprawił, tylko na palcach pomarszczyła skóra. Wzięłam z szafy pierwsze lepsze ubranie i zeszłam na dół. Mama jeszcze spała, więc samotnie siedziałam w dużym pokoju. Zaczęłam tępo wpatrywać się w ekran telewizora. Nic z tego do mnie nie docierało, bo wciąż rozmyślałam o Mateuszu, Michale i dawnych przyjaciołach z Oławy. Czułam się bardzo samotna i wciąż zadawałam sobie pytania: "Dlaczego? Dlaczego ja nie mogę mieć bliskiej osoby, tylko zawsze musi mi się wszystko sknocić?!"
Byłam tak zamyślona, że aż podskoczyłam, kiedy na ramieniu poczułam czyjąś rękę.
- Wstałaś już? - zapytała retorycznie mama.
- Noo... - odparłam smętnie - Nie mogłam spać tej nocy. Koszmary...
- Moje biedactwo - przytuliła mnie - Widzę, że humor ci się nie poprawił... Aaa... Bym zapomniała. Wczoraj dzwoniła za tobą Marta, ale spałaś i nie chciałam cię budzić. Powiedziałam, żeby wpadła do ciebie przed kościołem.
Marta była wierzącą i co tydzień chodziła do pobliskiego kościoła na ulicy Miodowej. Ja nie jestem zbyt praktykującą Katoliczką, a na Mszę chodzę raz na miesiąc, dwa. Nie mam tak silnej wiary w Boga jak ona.
Ucieszyłam się, że przyjdzie do nas i będę mogła podzielić się z nią moimi uczuciami. Marta jest przyjaciółką Mateusza, więc może coś wymyśli... A jeśli nie, to chyba będę musiała pogodzić się z faktem, że jestem samotna... choć to bardzo boli.
- Może zjesz coś? - zaproponowała mama - Zrobię ci tosta.
- Mmm... tosty! Tego mi właśnie trzeba!
Po śniadaniu, składającego się z pysznych, chrupiących tostów z miodem, moich ulubionych, i gorącej czekolady, humor nieznacznie mi się poprawił, a myśl spotkania z przyjaciółką wlała we mnie nową nadzieję.
Koło godziny dziesiątej przyszła moja najlepsza przyjaciółka i wtedy ostatnia deska ratunku. Razem poszłyśmy na górę w spokoju porozmawiać.
- Co się wczoraj stało? - zapytała - Moja mama powiedziała, że przybiegłaś do nas zapłakana... Czy to ma związek z... Mateuszem
- Jakbyś zgadła - odparłam z ironią.
- Spotkałam go dzisiaj po drodze. Wyglądał na strasznie przybitego... Czy powiesz mi co się stało? Bo on nie był zbyt rozmowny i miał spuchniętą wargę...
- Postaram się... - odpowiedziałam - Więc, kiedy wczoraj odłączyliśmy się od grupy mieliśmy zamiar iść do Rinascity, wiesz. Tej restauracji.
- No, świetnie miejsce. Mów dalej.
- Więc... - teraz dotarłam już do tej trudniejszej części rozmowy, a oczy zaczęły mi wypełniły łzami - I wpadliśmy na Michała... I on zaczął mnie obrażać, a wtedy... Oni się pobili... A, Mateusz - głos mi się załamał - On uwierzył Michałowi, że.. jaaaa... Ja całuję się z każdym facetem... i w ogóle... I nawet nie posłuchał, co ja mam na to do powiedzenia.
W pokoju zapadło milczenie. Z niecierpliwością oczekiwałam kiedy Marta wypowie na temat tego zdarzenie swoją opinię.
- Hmm... - zaczęła powoli, widząc, że oczekuję, że coś powie - Mateusz, z jednej strony, zachował się dobrze, stając w twojej obronie, ale z drugiej... Jak on mógł uwierzyć Michałowi, nawet wcześniej cię nie wysłuchując!
- No, właśnie! Jakby dla niego bardziej liczyła się opinia jakiegoś nieznanego mu faceta niż własnej dziewczyny!! - poczułam się lepiej wiedząc, że Marta ma o tym podobne zdanie.
- Tylko co ja mam teraz zrobić? - zapytałam z nadzieją, że na coś wpadnie.
- Nic - odrzekła, a ja spojrzałam na nią osłupiała - Nie patrz tak na mnie! Mateusz wszystko sam zrozumie, a jeśli nie to nie jest ciebie wart. Ale nie martw się. On nie jest taki i na pewno jak tylko sobie wszystko poukłada, to zaraz do ciebie przyleci z przeprosinami, albo przynajmniej cię wysłucha.
- Na prawdę tak sądzisz? - spojrzałam na nią ze łzami spływającymi po policzkach.
- Jasne! - powiedziała pewnie, a ja uwierzyłam jej.
Moja najlepsza przyjaciółka nie zawiodła mnie i sprawiła, że odzyskałam wiarę w pomyślne zakończenie tego incydentu z Michałem.
Koło godzin wieczornych moja nadzieja nieco stopniała. Po rozmowie z Martą wprost liczyłam na to, że do mojego domu wpadnie Mateusz błagając na kolanach o wybaczenie. Oczywiście nic takiego się nie stało i ponownie zaczęłam pogrążać się w rozpaczy. Snułam się po domu, aż do późnej nocy. Nigdzie nie umiałam znaleźć sobie miejsca, a kiedy się położyłam, oczywiście nie mogłam zasnąć.
Następnego dnia obudziłam się niewyspana. Oczy ciągle mi się zamykały i wciąż ziewałam.
Taka przygnębiona i na wpół śpiąca usiadłam do śniadania, które na szczęście wcześniej przygotowała mama.
- Kochanie, źle dzisiaj wyglądasz - powiedziała zmartwiona.
- Prawie nie spałam tej nooooocy - ziewnęłam przeciągle.
- Może lepiej nie idź dzisiaj do szkoły, tylko porządnie się wyśpij.
- Dzięki, mamo! Jesteś kochana!


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:31, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin