Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 12

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 12
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 12
- Po przyjeździe do mnie powinniście zawiadomić policję o podejrzeniach do tego całego Tomka - powiedział ojciec.
W milczeniu dojechaliśmy na ulicę Jana Pawła II i zatrzymaliśmy się pod domem. Moim starym, kochanym domem z ceglanymi ścianami, czerwonym, spadzistym dachem i krzakami bzu w ogórku. Jak one zawsze wiosną pięknie kwitną i pachną! Uwielbiałam siadywać na ławeczce koło nich i czytać książki lub po prostu wpatrywać się w niebo.
Za znajomym widokiem powróciły wspomnienia. Znowu przed oczami ujrzałam twarze starych przyjaciół. Zawsze wystrojonej Wioli, energicznej szatynki Izy oraz sympatycznego bruneta Oskara. I oczywiście Wiktora... Nie, o nich nie mogłam zdecydowanie myśleć! To za bardzo mnie bolało... Znowu poczułabym smutek, żal, zawód i bezgraniczną pustkę.
Po przeprowadzce w lipcu czułam się strasznie samotna. W upalne dni, zamiast opalać się ze znajomymi, albo chodzić popływać, jak wszyscy rówieśnicy, siadywałam na łóżku. Siedziałam i wpatrywałam się z nadzieją w telefon, ale on ciągle milczał. Dzwoniłam kilka razy do Agi i Izy, ale rozmowy nam się nie kleiły... Czułam, że nasza przyjaźń się kończy, mimo wcześniejszych deklaracji i obietnic. Bolała mnie też obojętność Wiktora. Przed wyjazdem zaczęłam z nim chodzić i pocałowaliśmy się. Był to mój pierwszy pocałunek, który był niezwykłym uczuciem. Ale teraz... Teraz nawet tego pocałunku nie mogłam wspominać, bo za bardzo mnie to wszystko raniło. Rany do końca się jeszcze nie zagoiły, ale teraz nie byłam już samotna. Miałam Matrę i Mateusza. Zapomniałam już o tym wszystkim, ale wspomnienia odżyły.
- Witajcie w starych progach - tata wpuścił nas do środka.
Widok starych czterech ścian wprawił mnie w melancholijny nastrój.
- Właściwie gdzie wyjechała Monika? - zapytałam mama ojca, który nagle zrobił się strasznie zdenerwowany.
- No, cóż... Nie będę przed wami ukrywał, że trochę się pokłóciliśmy - mówił do czubków swoich eleganckich butów - Posprzeczaliśmy się trochę, ale najbardziej martwi mnie to, że poszło o was...
- CO?! - wykrzyknęłyśmy jednocześnie.
- No, tak - westchnął - Chyba jest zazdrosna, że Cię kocham Paulinko i ubzdurała sobie, że chce wrócić do Ciebie, Ewo i takie tam głupoty.
Zerknęłam na mamę. Na jej ustach pojawił się lekki uśmieszek...
- Wybiegła zdenerwowana - kontynuował ojciec - Powiedziała, że wróci może za tydzień, dwa, a na razie zamieszka u swoich rodziców.
W przedpokoju zapadła chwila niezręcznego milczenia. Zaczęłam wpatrywać się w mój stary dom. Po przeprowadzce pokochałam dom przy Lawendowej 14, ale w głębi duszy wciąż tęskniłam za swoim starym. Jego dużymi dębowymi schodami, tarasem i moim pokojem na strychu, w którym w czasie deszczu było słychać szum kropli bębniących o dachówki.
- Tęskniłam za tym domem - szepnęłam i poczułam łzy napływające mi do oczu.
- A, za mną to co? - powiedziała tata, udając oburzenie w głosie.
- Za tobą też. I to jak - przytuliłam się mocno w jego barczyste ramiona.
- Może ten pobyt w Oławie, to lepszy pomysł niż nam się wydawało - mama uśmiechnęła się do nas ciepło.
-Wejdźcie do środka - zachęcił nas tata ruchem ręki.
Jakie to wszytko było dziwne... Do niedawna mieszkałyśmy tu, a teraz już nie czujemy się jak u siebie w domu i tata jest tu gospodarzem. Wszystko uległo zmianą od tamtego wieczoru...
Była Wigilia, a dokładnie wieczór wigilijny. Od rana z tatą siedzieliśmy w kuchni i gotowaliśmy różne potrawy wigilijne - barszcz z uszkami, pierogi z kapustą, śledzie w zalewie octowej, kompot z suszonych śliwek. Tata był świetnym kucharzem i to on zwykle gotował w naszym domu. Mama też potrafiła wyczarować pyszne potrawy, ale ustępowałam swoimi umiejętnościami ojcu. Kiedyś nawet dziwiłam się dlaczego ojciec nie został kucharzem i zadałam mu to pytanie, a on opowiedział
- No, widzisz moja mała, nie wszystko w życiu układa się po naszej myśli.
To zdanie idealnie pasowało do wydarzeń, które nastąpiły w czasie kolejnych dni, tygodni, miesięcy.
Tej Wigilii wszytko nie szło po naszej myśli. Nawet uszka taty rozgotowały się, co nigdy mu się nie zdarzało i musieliśmy powtarzać jeszcze raz mozolną czynność ich lepienia. Nie tylko w kuchni nie wszystko wychodziło pomyślnie.
Koło osiemnastej mieliśmy usiąść do uroczystej kolacji. Czekaliśmy niecierpliwie, bo mama, wice-prezes banku we Wrocławiu, jeszcze nie wróciła, a obiecała być przed 18! Zaczynaliśmy się o nią bardzo martwić, bo minęły dwie godziny, a ona się nie pojawiła.
- Może utknęła w jakiejś zaspie - tata myślał na głos.
- Przecież wiesz, że w tym roku nie ma śniegu - powiedziałam odrobinę za natarczywie, bo ze zdenerwowania nie panowałam nad swoim głosem.
- Już dwudziesta. Najwyższa pora usiąść do kolacji - tata starał się mówić to obojętnym tonem - Mama na pewno zaraz wróci i przyłączy się nas.
Niechętnie zgodziłam się i zasiedliśmy do stole. Zastąpiłam mamę w jego nakrywaniu. W trakcie posiłku milczeliśmy. Rzucaliśmy tylko uwagi: " o, jak ta ryba nam pysznie wyszła". Nie był to zbyt przyjemne wieczór, na który tak długo czekałam...
Po zjedzonej kolacji siedzieliśmy dalej, bo uznaliśmy, że rozpakowanie prezentów bez mamy straciło cały urok.
Koło północy tata został oglądać telewizję, a ja położyłam się spać. Pomimo późnej pory wcale nie mogłam zasnąć. Leżałam tylko i zostawiłam otwarte drzwi, przez które nasłuchiwałam, czy mama wraca do domu.
Po godzinie bezczynnego leżenie dobiegł mnie trzask otwieranych drzwi frontowych.
- Nareszcie!! - usłyszałam ojca.
- No, przepraszam was, przepraszam - mama mówiła dziwnym, nieswoim głosem - Ale trochę się zasiedziałam!!
- Trochę?! - tata krzyczał zdenerwowany, a jego głos roznosił się po całym domu. Usłyszałabym go nawet gdyby drzwi do pokoju były zamknięte.
- Jak się awansuje na prezesa banku, to chyba trzeba trochę poświętować!!
- Zostałaś prezesem?? - tata zrobił się trochę spokojniejszy, a ja po cichu wstałam i podeszłam do drzwi. Ujrzałam mamę i ojca stojących w holu. Mama stała niepewnie i trochę się chwiała na nogach.
- Przecież mówię - straciła równowagę i klapnęła na podłogę.
- Dobrze już dobrze - powiedział ojciec pojednawczo i pomógł mamie wstać.
Dokładnie pamiętam ten wieczór. Noc, która odmieniła nasze życie. Od tamtej Wigilii nic nie było już tak, jak zawsze - mama zaczęła zaniedbywać dom, wracać późno do domu i rodzice zaczęli się często kłócić. Ich małżeństwo ostatecznie rozpadło się w lipcu, na sali sądowej we Wrocławiu.
- Paulinko, nad czym tak rozmyślasz? - zapytał tata wyrywając mnie z wiru wspomnień, w jakim przed chwilką zatonęłam - Czy dalej rozmyślasz nad tą groźbą? Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
- Nie, nie. To tylko takie moje małe wspomnienia - uśmiechnęłam się do niego ciepło.
W salonie przesiedzieliśmy do północy. Czas nam szybko mijał na wesołej rozmowie. Taka pogawędka "o niczym".
Następnego dnia obudziłam się niewyspana. Całą noc śniły mi się jakieś koszmary. Śmiech Michała, napisy na ścianach w moim pokoju na poddaszu, w którym właśnie się obudziłam. Sen o groźbach był tak realistyczny, że z ulgą zobaczyłam gładkie ściany, bez najmniejszego śladu jakichkolwiek napisów. Wzięłam zimny prysznic i zeszłam na dół.
W kuchni nie było nikogo. Postanowiłam, że nie będę czekać i sama zrobię sobie śniadanie. Zajrzałam do szafek, gdzie zawsze znajdowało się jedzenie, ale były puste! Przeszukałam całą kuchnię i znalazłam tylko pustkę. Ani kawałka chleba, ani choćby jogurtu! Schylałam się właśnie do najniższej półki z myślą, że jeśli tam nic już nie będzie, to chyba umrę z głodu! O mało nie dostałam zawału, kiedy usłyszałam pytanie:
- Co zgłodniałaś? - ojciec stał w szlafroku w drzwiach kuchni.
- Jejku!! Ale mnie przestraszyłeś!
- Oj, przepraszam cię - tata schylił się dał mi buziaka w policzek - Skoro nic nie mamy w lodówce, a ty już jesteś ubrana, to może pójdziesz do sklepu na rogu i kupisz nam jakiś świeżych bułeczek?
- Jasne - powiedziałam, bo umierałam już z głodu, a w moim brzuchu toczyła się prawdziwa wojna.
Tata dał mi jakieś drobne i pognałam w stronę sklepu. Dobrze znałam tą drogę. Chodziłam nią już z milion razy, więc nie zastanawiałam się, gdzie nogi mnie niosą i spokojnie oddałam się rozmyślaniu. Nawet nie spostrzegłam kiedy znalazłam się przed sklepem. Z zamyślenia wyrwało mnie dopiero zderzenie w drzwiach z jakąś parą nastolatków. Odruchowo powiedziałam "przepraszam" i z uśmiechem spojrzałam na dwoje ludzi. Uśmiech spełzł mi z twarzy, kiedy spostrzegłam, że przede mną stoi nie kto inny jak Wiktor, który trzymał w objęciach Jolkę. Moja dawna miłość i największy wróg - ciekawe połączenie.
- Oooo, Paula... - powiedział rumieniąc się na mój widok.
- No, cześć. Widzę, że Jola jest twoją nową dziewczyną - mówiłam nie kryjąc złości i pogardy.
- Tak, i jesteśmy bardzo szczęśliwi z Misiaczkiem - Jolka objęła Wiktora.
- Bardzo przepraszam, że stanęłam na waszej drodze usłanej różami - mój głos przepełniała ironia - Ale właśnie idę do sklepu.
- To już widzimy. A, co tu robisz? - zapytała dziewczyna - Czyżby twoi sfiksowani rodzice pogodzili się? I znowu zamieszkasz w Oławie?
Przy ostatnim pytaniu na jej twarzy pojawił się wielki grymas. To była cała Jolka. Dziewczyna, którą nie cierpiałam z całego serca. Chyba nikt nie lubi, kiedy jest źle traktowany i poniżany?
- Muszę Cię rozczarować, ale za klika dni wracam do Wrocławia - rzekłam i chciałam iść w końcu na te zakupy, bo w brzuchu coraz bardziej mi burczało. Tego by jeszcze brakowała, żeby Jola usłyszała, jak moje kiszki grają marsza. Dopiero miałaby powód do kpin. Nie mogłam też patrzeć na Wiktora. Mojej starej miłość, która mnie zawiodła, prze którą cierpiałam, a na dodatek zaczęła chodzić z moim największym wrogiem.
- Paula, zaczekaj - mój były chłopak złapał mnie za ramię uniemożliwiając mi wejść do budynku - Skoro już tutaj jesteś, to może miałabyś ochotę spotkać się ze starą paczką?
Jolka zakitowała jego propozycję prychnięciem.
- Wiesz dzięki - byłam wściekła - Już dosyć się nacierpiałam z powodu takiej paczki jak wy!
Cała złość, rozżalenie, które dusiłam w sobie od przeprowadzki eksplodowała.
- Mam was gdzieś! - krzyknęłam i przepchałam się do drzwi sklepu.
Przy wejść popchnęłam jakąś staruszkę, która wykrzyknęła z oburzeniem: "Ta dzisiejsza młodzież. Zero kultury" i wyszła kręcąc głową. Nawet nie spojrzałam w jej kierunku, bo starałam się zatrzymać łzy, które zaczęły niebezpiecznie wypełniać moje oczy grożąc powodzią.
- Słucham, co podać? - zwróciła się do mnie ekspedientka.
- Ekhh... - otarłam oczy. W końcu musiałam kupić coś do zjedzenia. Rozejrzałam się po sklepie i zaczęłam wyliczać - Poproszę 2 litry mleka, chleb, trzy bułki, kostkę masła...


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:28, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin