Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
Odcinek 11

 
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
Odcinek 11
Autor Wiadomość
Hacker
Administrator
Administrator



Dołączył: 02 Cze 2006
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: Krosno

Post Odcinek 11
Odpowiedziało mu tylko moje i Marty milczenie. Przyjaciółka patrzyła na niego nagannym wzrokiem.
- No, dziewczyny! Ja nie chciałem z nią zatańczyć!!!
- Nie wykręcaj się teraz - powiedziałam chłodnym tonem.
- Mówię prawdę!! Zażartowałem sobie tylko, że z nią zatańczę, a ona potraktowała to serio!! Paulinko, przepraszam Cię... - spojrzałam mu prosto w oczy. Było widać, że mówi prawdę.
- Poza tym, gdybyś powiedziała, że mam z nią nie tańczyć... - kontynuował.
- Tak!! I co ja miałam niby powiedzieć!! - przerwałam mu - Może miałam się z nią kłócić, albo nawet pobić o Ciebie?!
- No, przepraszam... Głupio to wyszło - chłopak wyglądał na bardzo skruszonego - Czy mi wybaczysz?
- Hmmm... - powiedziałam - Jasne, ale pod jednym warunkiem...
- Zrobię co zechcesz - obiecał.
- Masz ze mną zatańczyć!! - rzuciłam się w jego ramiona - Właśnie leci moje ulubiona, wolna piosenka...
Kiedy szliśmy zatańczyć odwróciłam się jeszcze do Marty, która stała rozpromieniona. Szepnęłam do niej "dzięki" i już kołysałam się w ramionach Mateusza. Nareszcie było wszytko tak, jak sobie wymarzyłam...
Nie wiedziałam kiedy piosenka się skończyła, ale było to zdecydowanie za wcześnie...
Do domu po całej zabawie wracaliśmy znowu we trójkę. Szłam za ręce z moim chłopakiem, a Marta obok nas. Wszyscy wesoło gawędziliśmy, a raczej prawie wszyscy, bo Marta była dziwnie milcząca.
- Martuś, co się stało - zapytał z troską w głosie - Przecież tak świetnie bawiłaś się z Rafałem i Adamem...
- Ach, wzięło mnie jakoś na rozmyślania - roześmiała się nieco sztucznie - Wy to prawie się nie pokłóciliście! - zmieniła temat.
Nie chciałam już jej o nic pytać. Nie przy Mateuszu, bo może nie chciała właśnie nic powiedzieć ze względu na jego obecność. Co prawda był jej przyjacielem, ale może to jakaś delikatna sprawa, nie na męski rozum. Poza tym Mateusz chyba niczego nie zauważył, bo kontynuował luźną gadkę. Może to nawet i dobrze, bo i tak jeszcze wyduszę z Marty, co ją gryzie...
Najpierw przyjaciółka i Mati odprowadzili mnie pod mój dom, bo był bliżej. Chłopak nachylił się nade mną i pocałował, a Marta w tym czasie udawała, że wiąże buta!
Weszłam do domu cała w skowronkach, ale niedługo było mi dane się cieszyć... Po wejściu do środka ujrzałam prawdziwe pobojowisko. Szafa w dużym pokoju była przewrócona, doniczka z paprotką rozbita, a ze stolika zniknął telewizor. Na kanapie siedziała mama w towarzystwie policjanta. Płakała...
- Proszę się uspokoić - mówił do niej policjant - Na szczęście w porę pani wróciła do domu i zawiadomiła policję. Wszystko będzie dobrze... Złapiemy tego włamywacza!
- WŁAMYWACZA?! - wykrzyknęłam przerażona.
- Och, kochanie - mama podeszła do mnie i mocno przytuliła - Okradziono nas...
- Mamo - szepnęłam przerażona.
- Och, a jak to się stało - zapytałam, ale bardziej policjanta , niż mamę, która wyglądała na bardzo roztrzęsioną.
- Twoja mama wróciła z pracy i zauważyła, że drzwi są otwarte oraz zniknął telewizor - wyjaśnił policjant. - Od razu nas zawiadomiła, co może pomóc w śledztwie. Teraz musimy pojechać na komisariat złożyć zeznania.
- Mamo... - zwróciłam się pytająco do mojej matki, do której nic nie docierało. Była w szoku. - Czy to przesłuchanie jest konieczne?? - Spojrzałam z nadzieją na policjanta.
- Obawiam się, że tak - odpowiedział.
- Mamusiu, pojedziemy teraz na policję, aby złożyć zeznania. - Objęłam ją i razem wyszłyśmy przed dom.
Na niebie świecił księżyc. Była pełnia. Powietrze było mroźne do tego zerwał się porywisty wiatr, który szarpał bezlistnymi gałęziami drzew. W końcu był listopad. Jeszcze parę tygodni i spadnie śnieg.
Był wieczór i na komisariacie panował spokój. Tylko z jednej z cel dochodziły niezbyt przyjemne dźwięki zwracanego posiłku...
Mama usiadła przy dużym biurku, a ja stanęłam za jej plecami i położyłam jej rękę na ramieniu.
- Wróciłam z banku, trochę później niż zwykle - wyjaśniała mama.
- A, co sprawiło, że została pani dłużej - zadał pytanie policjant.
- Właśnie to była dziwne... Zadzwonił ktoś i poprosił o spotkanie w kawiarni, na pierwszym piętrze, w sprawie nowych kont bankowych - mówiła podenerwowana - Czekałam z godzinę, ale nikt się nie pojawił...
- To by wszystko wyjaśniało - stwierdził fachowo funkcjonariusz - Sprawca dobrze sobie wszystko zaplanował. Drzwi nie były uszkodzone...
Po złożonych zeznaniach wróciłyśmy do domu. Nie ucieszyłam się z powrotu. Teraz ten dom nie wydawał się już tak przytulnym i bezpiecznym... Został skalany zbrodnią. Może to tylko kradzież, ale zawsze to zbrodnia, a do tego jeszcze dokładnie zaplanowana.
Mama usiadła na kanapie i zaniosła się płaczem. Przysiadłam się koło niej i przytuliłam.
- Dlaczego ja mam takiego pecha - mówiła.
Obie podskoczyłyśmy, kiedy rozległ się dźwięk telefonu.
- Ja odbiorę - powiedziałam i ostrożnie, jakby słuchawka była jakąś bombą, poniosłam ją do ucha.
- Cześć, Kotku - usłyszałam głos taty i wybuchnełam płaczem - Co się stało?? Dzwonię tu od godziny. Paulinko?!
- Och, tatku... Okradziono nas!! - wychlipałam.
- CO?! - wykrzyknął zdezorientowany ojciec - Zaraz u was będę!!
W słuchawce rozległ się dźwięk sygnału, który informował, że połączenie zostało zakończone, a ja poczułam się pewniej. Za chwilkę będzie przy mnie tata.
Poinformowałam o tym mamę, która jakby wróciła do rzeczywistości, bo wykrzyknęła: " jak, ja wyglądam" i pobiegła w stronę łazienki na piętrze.
Miłość potrafi zaślepić i doprowadzić, że zapominamy o wszystkim innym, a nawet o kradzieży...
Nie chciałam zostać sama na dole. Nawet perspektywa przyjazdu ojca, do końca mnie nie uspokoiła.
Weszłam powoli po schodach i zdziwiłam się, że mama stoi nieruchomo w drzwiach łazienki.
- Hmm... Mamo, co się stało - zapytałam zaniepokojona. W powietrzu wisiała jakaś dziwna atmosfera...
Mama przesunęła się kawałek ukazując wnętrze łazienki. Na pozór wszystko wyglądało normalnie - wykafelkowane ściany i podłoga w sterylnej czystości, umywalka, duża wanna. Chyba każdy na pierwszy rzut oka nie zauważyłby nic niepokojącego, ale wystarczyło tylko spojrzeć na piękne lustro w rzeźbionej ramie... Lustro była pokryte ogromnym napisem - "uważaj szmato". Stanęłam tak samo jak mama i stałybyśmy razem tak w milczeniu, gdyby nie tata, który właśnie zadzwonił do drzwi.
Zbiegłam szybko po schodach i wprost rzuciłam się w ramiona ojca, który stał osłupiały i pytająco patrzył na bladą mamę, która schodziła po schodach.
- Czy może wreszcie ktoś powie mi co się stało - spytał powoli odciągając mnie od siebie i zaglądając w oczy.
- Ktoś nas okradł i zastawił groźbę. - Mama mówiła drżącym głosem.
- Zawiadomiłyście policję - zapytał trzeźwo ojciec.
- Tak - teraz to ja wreszcie zdołałam coś z siebie wydusić.
- Ale musimy zadzwonić do nich jeszcze raz, bo wcześniej nie zauważyłyśmy tej groźby na lustrze - mama sięgnęła po słuchawkę i zatelefonowała na komisariat, a ja poszłam pokazać tacie napis w łazience. Ojciec wydał się równie zaniepokojony, jak my z mamą.
- Może przeniesiecie się do mnie - zaproponował, kiedy zeszliśmy już na dół i usiedliśmy czekając na ponownie przybycie policji.
- No, wiesz - spojrzałam pytająco na mamę, który wyglądałam na dość zdenerwowaną.
- Monika wyjechała na parę dni do rodziny, więc będzie mi bardzo miło, jeśli się zgodzicie.
- Dobry pomysł - powiedziała mama, która widocznie ucieszyła się perspektywą nieobecności Moniki.
- Też się cieszę - westchnęłam - Bałabym się teraz tu mieszkać. Przynajmniej w najbliższym czasie...
W drodze do domu ojca, naszym starym domu w Oławie, rozmawialiśmy o ostatnich wydarzeniach. Zastanawialiśmy się kto mógł być sprawcą tych okropnych rzeczy oraz co było jego motywacją. Dyskutowaliśmy o nowym odkryciu policjantów. W myślach analizowałam jeszcze raz ponowną wizytę policji...
Radiowóz przyjechał nie długo po naszym telefonie. Funkcjonariusze zbadali dokładnie łazienkę i zabezpieczyli ślady. Przeszukali dokładniej cały dom, aby nie był już w nim więcej podobnych niespodzianek. Odkryli coś nowego - włamanie wcale nie odbyło się w celach rabunkowych! Telewizor, który zniknął z salonu został wyrzucony do śmietnika i roztrzaskany w drobne kawałki. Do naprawy już się na pewno nie nadawał, jednak nie to nas zmartwiło. Powodem naszych gorączkowych rozmyślań stała się groźba, która została wymalowana na lustrze. Próbkę czerwonej mazi, którą została wypisana, zabrano do ekspertyzy.
- Wyniki ekspertyzy będą znane dopiero za klika dni - zwrócił się do nas jeden z policjantów - To badanie nie jest zbyt pilne. Proszę się nie martwić na zapas. Być może ten cały cyrk to jedynie wybryk jakiegoś rozwydrzonego nastolatka.
Słowa funkcjonariusza zbytnio nas nie uspokoiły i przez całą drogę siedzieliśmy spięci. W powietrzu wisiała nieprzyjemna atmosfera, która nie pozwalałam nam się rozluźnić.
- Kto mógł to zrobić... - mówiła mama.
- Może macie jakiś wrogów? - zapytał tata.
W milczeniu zastanawiałam się nad tym pytaniem. Czy miałam wrogów? Nikt nie przychodził mi do głowy. W pewnym momencie z przerażeniem pomyślałam o jednej osobie.
- Michał - wyszeptałam przestraszona.
- Kto?! - rodzice spojrzeli na mnie z przestrachem. - Masz jakiś wrogów?!
- No, chyba taak... - powiedziałam po chwili wahania - Pamiętasz Michała i tę jego całą paczkę?? - zwróciłam się do mamy.
- Och... niestety tak - mama zbladła lekko - Piękni przyjaciele z klasy...
- Ale czy twoi rówieśnicy byliby zdolni do czegoś takiego? - zapytał ojciec, kiedy już opowiedziałam mu cała historię związaną z tymi osobnikami...
Tata czytał w moich myślach. Też bardzo zastanawiało mnie to, czy Michał, Michalina i Karolina byliby zdolni do czegoś takiego? Czy w akcie zemsty zrobiliby takie świństwo?
Nasuwały mi się pewne wątpliwości, ale pomimo ich istnienia, uznałam Michała i jego paczkę za głównych podejrzanych. W końcu mięli już kontakt z narkotykami, alkoholem i policją...
- Myślę, że mogli to zrobić - stwierdziłam stanowczo - A, Ty mamo, kogoś podejrzewasz?
- Cóż... Staram się nie mieć żadnych wrogów, ani w życiu prywatnym, ani w pracy. Szczególnie łatwo można kogoś do siebie negatywnie nastawić, jeśli zwolnisz go. Ostatnio zdarzyło mi się zwolnić jednego z pracowników, ale wątpię, żeby był sprawcą tego całego zamieszania


Post został pochwalony 0 razy
Pią 23:25, 02 Cze 2006 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum tajemniczeopowiadania Strona Główna » Nie zwykła historia Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin